Postrzeganie dziecka na przestrzeni wieków było zupełnie inne od tego, które mamy obecnie. Dzisiaj mamy wiedzę na temat przebiegu rozwoju dzieci, ich potrzeb, czy sposobu postrzegania świata. Coraz częściej zwraca się uwagę na to, w jaki sposób dzieciaczki traktować, żeby wyrosły na zdrowe fizycznie i psychicznie jednostki. A jak było kiedyś?
Do XVII wieku władza ojcowska i mężowska zdecydowanie górowała nad miłością, co oczywiście nie mogło odbić się bez echa. Niestety nawet mój kochany Arytsoteles uważał, że władza mężczyzny jest prawowita, a to dlatego, że wynika z nierówności między istotami ludzkimi. Wszyscy wiemy, że wpływ Kościoła na społeczeństwo był bardzo ogromny i to w jakiejś części dzięki niemu, los kobiety polepszył się, ale niestety , głównie tylko w klasach wyższych. Mąż miał prawo karać żonę na wiele różnych egzotycznych sposobów, więc los dzieci był jeszcze gorszy. Co ciekawe, pomimo tego, że Chrystus prawił o dziecięcej niewinności i mówił: „pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie” – nie sprawiało, że miało to odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Św. Augustyn uważał, że natura dziecka jest tak bardzo zepsuta, że można ją poprawić jedynie za pomocą stosowania kar. Przemoc psychiczna, czy fizyczna jak najbardziej była usprawiedliwiana. Przerażające jest to, że myśl augustyńska królowała na salonach do końca XVII wieku.
Pedagodzy, którzy w tamtych czasach mieli głównie dyplomy teologiczne, zalecali chłodne traktowanie dzieci i przypominali rodzicom o naturalnej złośliwości ich dzieci, a jeśli stawało się za dzieckiem, uznawane było to za grzech. Zwalczano przede wszystkim czułość i wyrozumiałość w stosunku do najmłodszych.
Karmienie piersią
Karmienie piersią również nie było wskazane, ponieważ uważano, że matka w ten sposób „gubi” dziecko moralnie. Dziecko traktowane było jako ciężar, w dużej mierze dlatego, że trzeba było poświecić mu czas, co wprowadzało w ogromne niezadowolenie ojca, ponieważ zabierało mu żonę. Żonie też się to nie podobało, bo w okresie panującego chorego patriarchatu i statusu kobiety, który jednak był niewiele wyższy od statusu dziecka- również potomek nie był na rękę. Kobiety niechęć do karmienie piersią tłumaczyły tym, że jest to zajęcia mało godne, pokarm potrzebny jest im do przetrwania, a karmiąc dziecko również tracą urodę, co w tamtych czasach było uznawane za kobiecy główny kapitał. Karmienie piersią po dzień dzisiejszy uchodzi za zajęcie deformujące biust i odbierające jędrność piersiom, z czego zdecydowanie nie chciały rezygnować kobiety XVIII wieku. Mężowie bardzo przyczyniali się do tego, że kobiety rezygnowały z karmienia, ponieważ skarżyli się, że „czynność ta ogranicza ich rozkosz i stanowi zamach na ich seksualne prawa”. Takie sytuacje doprowadzały do tego, że na rynku pojawił się nowy zawód – mamki. Zwyczaj ten pojawił się we Francji i był bardzo popularny, ponieważ pierwsze BIURO POŚREDNICTWA dla mamek zostało otwarte w XIII wieku. Głównie korzystały z tego rodziny arystokratyczne. Dopiero w 1715 roku tego typu działalność zostaje uregulowana prawnie. Bardzo często życie dziecka było uzależnione od pośredniczki, która nie umiała czytać i nie miała żadnego rejestru. Opisanych zostało sporo historii na temat strasznych warunków samego przewozu dzieci. Pośredniczka potrafiła wieźć 6 dzieci na małym wózku, a kiedy zasnęła nawet nie zauważyła, że jedno z niemowląt spadło i zostało zmiażdżone przez koła. Mamki też nie prowadziły zdrowego stylu życia, więc często były osłabione, cierpiały na szkorbut, czy syfilis. W XVIII wieku mamki zaczęły się wycwaniać i dawały dzieciom krowie mleko w przedziurawionych rożkach. Dzieci były karmione wtedy, kiedy mamka miała na to ochotę, a dochodziło nawet do tego, że były odurzane syropem z maku, laudanum czy wódką, żeby nie zawracały dupki. Dzieci bardzo często umierały z przedawkowania. W ciągu ostatnich trzydziestu lat XVIII wieku ponad 90% dzieci z przytułku w Rouen, 84% z Paryża i 50% z Marsylii – umiera przed 1 rokiem życia. Jak widać, największe szanse przeżycia miały dzieci karmione przez matkę albo te, które były powierzone odpowiedniej mamce.
W XVIII wieku zapotrzebowanie na mamki było tak ogromne, że zaczęło ich brakować. Pomyślcie, jak wielką skalę miało to zjawisko. Z kronik domowych bogatych mieszczan można wyczytać, że w XVI wieku kobiety starały się same karmić swoje dzieci. Natomiast ich dzieci już częściej uczęszczały do mamek, a wnuczki z początku XVII wieku korzystały z tych usług tak regularnie, jak my w dzisiejszych czasach z telefonu. W XVIII wieku dla wszystkich warstw społeczności mieszczańskiej było to już dostępne i jak najbardziej oczywiste. Ci bogaci, którzy pochodzili z miasta, wybierali okoliczne wioski głównie po to, żeby lepiej czuwać nad dziećmi albo po to, żeby dzieciak nie miał za daleko do domu. Wtedy ubera nie było, a mama nie odbierała tak chętnie z dyskoteki jak dzisiaj. Jeśli dziecko pochodziło z zamożnej rodziny i w wieku kilku lat wracało do domu ( o ile dożyło lub nie było okaleczone) od razu było przekazywane w ręce niańki, a jeśli był to chłopiec to w ręce preceptora. Crousaz zwraca uwagę na brak wymagań ze strony rodziców przy wyborze preceptora:
„Człowiek bogaty nie powierza swych koni nieznajomemu, sam chce stwierdzić, czy ten potrafi je ułożyć. Ale czy zadaje sobie taki sam trud dla sprawdzenia, komu powierza swoje dzieci?”
Nieludzka obojętność
Nieczułość i obojętność w stosunku do dzieci była dość brutalna, co dobrze pokazują kroniki z XVIII wieku. Prawnik, który co roku płodził dziecko i stracił każdego z 6 synów skomentował to tak: „Tym sposobem jestem teraz bezdzietny, choć miałem sześciu chłopców. Niech się dzieje wola boska!”. Chirurg, który zapisywał wszystkie zgony swoich dzieci, dawał taką samą formułkę jak przy zgonach innych ludzi: „Niech Bóg ma w swojej opiece jego duszę. Amen”. Coś przypominającego żal, pojawia się przy jednym z synów, ponieważ zasłużył sobie na dodatkowe zdanie – ojciec określił go „pięknym młodzieńcem” Shorter przytacza historię pewnego człowieka, który założył przytułek w Anglii. Założyciel był wstrząśnięty postępowaniem matek, które bez większego problemu porzucały swoje dzieci (głównie niemowlęta) w rynsztokach, czy londyńskich śmietniskach, gdzie zwłoki gniły bez pochówku…
W niektórych parafiach np.w Andegawenii, jeśli umarło dziecko poniżej 5 r.ż. rodzice w ogóle nie pojawiali się na pogrzebie. Pojawiały się jednostki, które opłakiwały swoje zmarłe dzieci, ale w dużej mierze wynikało to z zalet dziecka, np. było ładne.
Obojętność na dzieci pojawiała się również w medycynie, ponieważ uważano, że mali pacjenci nie mówią, dlatego ich leczenie jest zdecydowanie trudniejsze niż leczenie dorosłych. Buchan jako jeden z pierwszych zaznaczył, że sporo środków jest przeznaczane na ratowanie życia ludzi starych, natomiast totalnie marginalizuje się życie dzieci, a to przecież one w przyszłości mogą się przydać społeczeństwu. Dziecko cały czas nie było wartością samą w sobie, ale zaczęto je postrzegać jako rokującą wartość ekonomiczną.
Kolejną ważną kwestią była płeć. Córka nie była pożądana, bo to nie był żaden deal życia dla rodziców. Całą uwagę zgarniał syn i to oczywiście ten najstarszy, ponieważ był spadkobiercą. Taki chłopiec cieszył się w rodzinie wyjątkową pozycją we wszystkich warstwach społecznych.
Dopiero po roku 1760! zalecano matkom, żeby osobiście zajmowały się dziećmi, ale wynikało to bardziej z propagandy, niż z tego, że naprawdę zaczęto przejmować się dziećmi. Mali ludzie pod koniec XVIII wieku nabrali wartości handlowej. Wojny, klęski głodowe, czy epidemie dżumy zebrały ogromne żniwo. Francuzi zaczęli zauważać, że przyrost naturalny się nie zgadza i trzeba coś z tym zrobić. Akademia Holenderska ufundowała nagrodę dla tego, kto opracuje najlepszą metodę ochrony zdrowia i życia dzieci. Zwalniano nawet z podatków rodziny, które zdołały wychować dziesięcioro dzieci. Chamousset, który w tamtych czasach uchodził za filantropa, wpadł na pomysł, że można dzieci wysyłać do kolonii, gdzie będzie się je wykorzystywać do uprawy roli, co przyniosło by niesamowity zysk. Jak możecie się domyślić, to wręcz zachęcało do porzucania dzieci, które faktycznie wiodły potem życie za oceanem. Oczywiście te, które zdołały przeżyć chociażby podróż i to nie Boeingiem 747.
Jednocześnie miało miejsce jeszcze inne zjawisko – kobiety już nie były na marginesie społecznym. W XVIII wieku nie zalecano już bicia żony, a nawet uważano to za barbarzyńskie. Mówiono, że teraz mąż jest: „współtowarzyszem swojej żony i panem swego konia”. W tamtych czasach małżeństwa cały czas były biznesem. Flandrin uważał, że małżeństwo narzucone kryteriami społeczno-ekonomicznymi to odbieranie prawa do szczęścia i do indywidualnej wolności. W dużej mierze przyczynił się do tego, że prawo do miłości przełamało autorytaryzm. Uważano, że młoda dziewczyna zasługuje nawet na samodzielne myślenie. Wolność w wyborze partnera sprawiła, że skoro kobieta miała już na tyle rozumu, żeby samodzielnie wybrać partnera, to nie można jej było później traktować w sposób, jakby tego rozumu nie miała. Takie małżeństwa, które były oparte na wolności cechowały się szczęściem, czułością i radością, co przekładało się na prokreację. Skoro prokreacja zaczęła być postrzegana jako jedna z przyjemności duchowych małżeństwa, to wręcz naturalne jest kochanie jej owocu.
Nowe oblicze odpowiedzialności rodzicielskiej, będzie coraz silniej manifestowane w XIX wieku, a w XX w. sięgnie szczytów dzięki psychoanalizie. Wiek XVIII rozpromował ideę odpowiedzialności rodzicielskiej, jak influencerzy różne produkty, ale to wiek XIX podkreślił odpowiedzialność matki za dziecko. Ciekawe jest to, że to właśnie dzięki „dzikim ludom”, które zamieszkiwały kolonie, nasze „cywilizowane” społeczeństwo poszło po rozum do głowy. Zza oceanu przywożono nie tylko dobra materialne, ale również obyczaje ludzi, którzy zamieszkiwali tamte tereny. Zauważono, że opiekują się swoim potomstwem praktycznie przez cały czas. W ten sposób próbowano zachęcić kobiety do opieki nad dziećmi. Z końcem XVIII wieku zwracano już uwagę na to, w jaki sposób odżywia się kobieta w ciąży czy karmiąca. Raulin podkreślał, że zatrzymanie pokarmu w piersiach jest niebezpieczne dla matki. Zaczęto również podziwiać urodę matek, żeby zachęcić kobiety do macierzyństwa. Bycie matką było sexy 😉
Dochodzimy do momentu, kiedy w XIX wieku nastała era miłości, a niemowlę, później dziecko stają się przedmiotem matczynej miłości, która była w stanie się dla niego poświęcić i chciała, żeby dziecko żyło u jej boku. Dzięki temu zaczęto pilnować diety w okresie ciąży i karmienia, odstawiało się dziecko od piersi, kiedy wyrżnęły mu się pierwsze ząbki, przeżywano śmierć dziecka praktycznie tak samo intensywnie jak w naszych czasach, rozwinęła się pediatria, a rodzice przestali tak chętnie oddawać dzieci do zakonów, czy kolegiów, bo dzieci nie były postrzegane już jako bezwartościowy ciężar i bardzo przykry obowiązek.
Cieszę się, że doszliśmy do punktu, w którym dziecko zyskało status jednej z najważniejszych wartości w życiu człowieka. Przykre jest to, że w XXI wieku, cały czas są miejsca na świecie, gdzie dziecko traktowane jest w taki sposób, jakby cały czas panowało głębokie średniowiecze.
Bibliografia: Badinter E., Historia miłości macierzyńskiej, Warszawa: Oficyna Wydawnicza Volumen Liga Republikańska, 1998.
Źródło grafik: www.demotywatory.pl, www.saberesunderecho.org
1 komentarz
[…] wiele wieków podejście do dzieci nie było takie jak obecnie. O tej historii można poczytać tutaj. Stosunkowo od niedawna traktujemy dziecko jako prawdziwego i w pełni wartościowego człowieka. W […]