Dzisiaj obchodzimy Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. Według różnych statystyk, średnio 15 osób dziennie odbiera sobie życie. To dużo, czy mało? Pewnie zależy dla kogo. Kiedy powiedziałabym, że średnio 15 osób dziennie umiera z powodu grypy jelitowej, jestem prawie pewna, że poruszenie w społeczeństwie było by znacznie większe i zapewne uznano by, że trzeba coś z tym zrobić, bo jak to tak, 15 osób dziennie może umierać na jelitówkę w XXI wieku.
Przeżywanie całego wachlarza emocji, tych pozytywnych – przyjemności, radości, ekstazy, czy zadowolenia, ale i negatywnych – strachu, smutku, czasami lęku, czy złości jest jak najbardziej zjawiskiem pożądanym, miło by było jakby stało się również normalnym. Spontaniczne doświadczanie wszystkich uczuć sprawia, że świat i życie jest dla człowieka bardziej ciekawe, pociągające oraz atrakcyjne. Problem pojawia się wtedy, kiedy radość i zadowolenie albo smutek i przygnębienie trwają zbyt długo oraz towarzyszą temu konkretne zmiany w różnych sferach funkcjonowania życia człowieka. Wiadomo, przebywanie za długo na każdym z biegunów nie jest wskazane.
W kwestii problemów psychicznych bawi mnie fakt, że ludzie myślą, że są „normalni”. To, że nie chorujesz na schizofrenię, to nie znaczy, że jest z tobą wszystko w porządku. Jak mawiał jeden z moich ulubionych wykładowców: „Nie ma ludzi zdrowych, są tylko niezdiagnozowani” .
Na depresję głównie cierpią kobiety, chociaż mężczyźni gonią je w statystykach. Coraz częściej bierze się pod uwagę fakt, że tendencja zachorowalności na depresję rośnie, przez co za kilka lat może być wysoko w TOP 10 najczęściej występujących chorób, a w rankingu na TOP Żniwiarza też na pewno źle nie wypadnie – jeśli nic się nie zmieni w postrzeganiu depresji przez społeczeństwo i co by nie było również system.
Depresja to nie tylko obniżony nastrój, poczucie winy, niechęć do świata, siebie i życia, anhedonia, bezsilność i poczucie beznadziei, ale też problemy ze spaniem (senność lub bezsenność), koncentracją czy szereg innych dolegliwości fizycznych, dlatego zanim zdiagnozujemy depresję często zaliczamy wycieczki do różnych lekarzy. Pójście do lekarza to pomysł bardzo dobry, bo zanim trafimy do psychiatry warto wykluczyć ewentualne choroby, które dają objawy depresji. Uważam, że jest to bardzo istotne, ponieważ jeśli taka osoba trafi do psychoterapeuty, a będzie cierpieć na depresję w wyniku innej choroby, wtedy psychoterapeuta może podarować i gwiazdkę z nieba, a efekty mogą być bardzo niewspółmierne do włożonej pracy.
Depresja depresji nierówna – ile ludzi tyle twarzy depresji. Większość zaburzeń afektywnych lubi powracać, więc jeśli walczyłeś z depresją istnieje szansa, że kiedyś odwiedzi cię na nowo. Nie znaczy to, że będzie wyglądać tak jak wcześniej. Przez co trudniej może być ją rozpoznać. Depresyjne „epizody” mogą różnie przebiegać. Za pierwszym razem możesz mieć problemy ze snem i koncentracją w towarzystwie anhedonii, a druga może charakteryzować się głównie obniżonym nastrojem, napadami lęku i niskim poczuciem własnej wartości. Mówi się o tym, że najbardziej zagrożone są osoby w okolicy 30 i 60 r.ż., jednak życie pokazuje, że w naszym kraju wielu nastolatków nie tylko doświadczyło czym jest depresja, ale zdążyli się też targnąć na swoje życie. Około 700 dzieciaków rocznie podejmuje próbę samobójczą, a 1/3 z nich zakończyła ją „sukcesem”. Depresja u nastolatków często jest bagatelizowana, bo tłumaczy się ją młodzieńczym buntem. Dlatego tak ważne jest, żeby rodzic odpowiednio zainteresował się swoim dzieckiem.
Dialog: „- Jak było w szkole? – Dobrze. – No to dobrze. Idź odrób lekcje.” – to trochę za mało. Spróbuj cofnąć się w czasie. Kiedy byłeś w szkole, to zawsze wszystko układało się dobrze? Jeśli nie, to powiedziałeś o tym swojemu rodzicowi? Raczej większość odpowiada, że jest ok, ale rodzic rzadko kiedy drąży, przez co dziecko nie ma poczucia, że rodzic szczerze się nim interesuje, a taka sytuacja nie sprzyja dzieleniu się dramatami.
Dziecko ma problemy z koncentracją, jest drażliwe, wycofane i uważasz, że jest wiecznie zmęczone, to może bliżej mu się przyjrzyj? Więcej o depresji u dzieci i młodzieży możesz przeczytać tutaj.
Zauważyłam, że jako ludzie w stosunku do wszystkiego mamy pewne oczekiwania. Do osób z depresją również je mamy i w moim odczuciu prezentują się mniej więcej tak: płaczliwa osoba, zawinięta w koc jak burrito, otoczona chusteczkami z karteczką na czole „Pomóż mi”. I teraz rzeczywistość, która bardzo bardzo rzadko pokrywa się z ludzkimi oczekiwaniami. Większość ludzi z depresją uśmiecha się do ciebie każdego dnia, stara się przychodzić do pracy i wpasować w resztę swojego życia. Są osoby, które odczuwają fizyczny ból, są takie, które twierdzą, że czują się tak jakby nie mieli emocji, mogą chudnąć, ewidentnie nie tryskają energią do życia. Jeśli zaniedbują swoje obowiązki to zazwyczaj mają na to przygotowaną bardzo logiczną bajeczkę. Ci ludzie się pokładają, płaczą i cierpią, ale w domu, a nie przed tobą. Jeśli się przełamią i powiedzą jak wygląda ich życie, to albo usłyszą, że ty masz gorzej (my Polacy lubimy się licytować nieszczęściami) albo że mają „wziąć się w garść” , „wyjść na spacer” i „nie wymyślaj, inni mają gorzej”.
Depresji nie leczy się spacerkiem, ani przyjaznym „rozchmurz się”, chociażby dlatego, że nastrój osoby w depresji jest tak mało plastyczny, że jedyne co, to „rozchmurz się” może zdziałać, to obudzić złość zamiast radości. Depresji również nie powinno leczyć się samymi lekami, bo one nie sprawiają, że problem nagle znika. Są sytuacje, kiedy leki są konieczne, bo człowiek nie jest w stanie sam „wyrównać” tej chemii w organizmie, a depresję również można zaobserwować z tego poziomu. Taka osoba powinna wspierać się psychoterapią, bo depresja nie bierze się z powietrza. Osobiście przeraża mnie to, że ludzie wolą jeść leki jak cukierki niż brać te leki i pójść na terapię. Przeszliśmy już trochę przez etap ukrywania wizyt u psychiatry, ale terapia chyba przez cały czas uznawana jest za ostatnią bramę piekieł.
Posiadanie więzi z drugim człowiekiem jest kluczową kwestią do budowania poczucia bezpieczeństwa i zaufania, przez co jest bardzo ważnym elementem w starciu z depresją. Więź oczywiście magicznie nie chroni przed chorobami, ale to dzięki niej jesteśmy w stanie wychwycić, że w drugim człowieku zaszły jakieś zmiany. Więź jest ważna, bo to dzięki niej zwiększamy szansę na to, że ktoś podzieli się z tobą swoimi problemami. Pamiętajmy, że tymi dobrymi doświadczeniami dzielimy się znacznie chętniej, w dużej mierze dlatego, że w dzisiejszych czasach gonimy nie tylko za szczęściem i rozwojem, ale za określoną formą szczęścia i rozwoju z koniecznie przyklejonym uśmiechem na twarzy. A czy on jest prawdziwy? Who cares! No właśnie, a ktoś powinien.
∎ Musiałeś kiedyś przez większość dni w tygodniu pomagać bliskiemu wstawać z łóżka i to nie dlatego, że był obłożnie chory?
∎ Bałeś się kiedyś, że wrócisz do domu i jedyne co ci pozostanie to dzwonić do kostnicy?
∎ Bardzo chciałeś pomóc, ale bardzo często byłeś odrzucany? A może czasem obrażany?
∎ Widziałeś jak ktoś jest fizycznie zdrowy, a nie ma siły iść? Oddychać? Jeść?
∎ Patrzyłeś jak twój bliski staje się wrakiem człowieka, a ty jesteś po prostu obserwatorem jego psychicznej powolnej i bolesnej śmierci?
∎ Czułeś tą bezsilność, kiedy chcesz od kogoś odebrać jego cierpienie, a nie możesz mu pomóc?
∎ Znasz ten lęk, kiedy w życiu tej osoby dzieje się coś „depresjogennego”, a ty zastanawiasz się, czy znowu będzie cierpieć?
∎ Może doświadczyłeś kiedyś tego poczucia winy, bo ktoś bliski próbował sobie odebrać życie, a ty w ogóle nie pomyślałeś, że może mieć problemy? A może wiedziałeś, ale nic nie zrobiłeś?
∎ A może sam kiedyś miałeś problem, żeby wstać z łóżka?
∎ Może lęk sparaliżował cię tak bardzo, że chociaż rozumiałeś, że nic się złego nie dzieje, to i tak zamarłeś w miejscu?
∎ Bałeś się poprosić o pomoc, żeby nie wyjść na słabego i niezaradnego człowieka?
∎ Uśmiechałeś się do ludzi, byle nie zapytali czy na pewno wszystko ok?
∎ A może czułeś się tak bardzo samotny i niezrozumiany, bo przyjaciel czy mąż powiedział, że „masz się wziąć w garść” ?
∎ Każdą komórką swojego ciała czułeś ten cały ból swojego istnienia?
∎ W konwersacjach z innymi skupiałeś się głównie na ich życiu, byle nie rozmawiać o twoim, bo wiedziałeś, że utoniesz w morzu cierpienia i łez już po pierwszym wypowiedzianym zdaniu?
∎ A może się już nie uśmiechałeś i kiedy widziałeś radosnych ludzi to od razu miałeś ochotę wejść pod auto?
∎ Doświadczyłeś trudu układania coraz nowszych, wymyślnych i wiarygodnych wymówek? Wiesz jak to męczy?
∎ A może byłeś dzielny przez całe dotychczasowe życie do czasu aż coś w tobie pękło?
∎ Trawiło cię kiedyś poczucie winy, bo z powodu depresji zawodziłeś innych?
∎ Osiągnąłeś taki moment krytyczny, że zabić się jednak trochę szkoda, ale twoje obecne życie to też słaba alternatywa?
∎ Bałeś się, że wyjdziesz z domu i pod wpływem impulsu coś sobie zrobisz? A może już to planowałeś?
Depresja to choroba jak każda inna, i tak jak z każdą chorobą powinno się ją leczyć, bo nie spotkałam się jeszcze z tym, że ktoś kilka miesięcy czy lat chodził z zapaleniem płuc. Pewnie dlatego, że nieleczone zapalenie kończy się często zgonem. Jeśli na większość pytań odpowiedziałeś „nie” to cieszę się, że nie doświadczyłeś tego ani ty, ani twoi bliscy, bo nie jest to doświadczenie z cyklu „must have”, obojętnie czy ze strony osoby chorującej, czy obserwatora, której bliski zmaga się z tą chorobą. Jeśli na większość odpowiedziałeś „nie”, to warto zainteresować się bardziej drugim człowiekiem. Jest szansa, że możesz pomóc bliskiej ci osobie, co jest już chyba wystarczająco wartościowe i motywujące, ale jeśli nie, to pomyśl, że tendencja jest taka, że może spotkać to również ciebie. I byłoby miło, jakby ktoś się tobą zainteresował.
2 komentarze
To trochę mniej psychologiczny sam w sobie aspekt, ale z racji, że dużo piszesz o depresji pomyślałam, że może mogłabyś poświęcić jeden artykuł na swojego rodzaju listę chorób, które objawiają się stanami depresyjnymi?
Ja sama długo nie rozumiałam co się dzieje, wywrócilam 2 razy życie do góry nogami przez skoki TSH i przeżyłam niezłe spadki nastroju z braku witamin… Nikt nigdy nie powiedział mi, żeby zrobić badania hormonów bo to one mogą być przyczyną pogłębiającej się depresji – ani psychiatrzy, ani lekarze ogólni, których odwiedzałam co jakiś czas z różnymi dolegliwościami. Z kolei jedyna osoba, którą poprosiłam o pomoc już świadoma, że coś jest nie tak na płaszczyźnie hormonalnej – odmówiła mi skierowania na badania bo 'jestem za młoda na takie dolegliwości’ (a jednak!), a niestety prywatnie i na własną rękę to byłaby loteria co badać i ile pieniędzy wydać na te badania być może niepotrzebnie. Głównie myślę tu o młodych osobach, które rzadziej mają styczność z tematami chorób.
To do czego się odniosłaś, to dla mnie jak najbardziej psychologiczny aspekt, który bardzo chętnie poruszę. Z powodu niedoborów witamin możemy np. odczuwać lęk, co od razu nie znaczy, że cierpimy na jakieś zaburzenia lękowe. Dla mnie podstawą są badania, bo sporo schorzeń daje również objawy psychiczne, które mogą wynikać z somatyki i trzeba to wykluczyć. Przykro mi, że musiałaś taką drogę przejść zanim faktycznie dowiedziałaś się z czego wynikają Twoje problemy zdrowotne. Dziękuję za komentarz i na pewno przygotuję wpis o tej tematyce, a Tobie życzę dużo zdrówka!
Komentarze są wyłączone